Przeszpiegi w Znojmie:)
11 listopada- można biec, protestować, odbierać krzyże zasługi, można też wyruszyć w drogę. Zgadnijcie, którą opcję wybraliśmy? Trochę żałowałam, że nie pokazaliśmy Igorkowi co działo się w Bydgoszczy tego dnia. Opowiedziałam mu jednak co to za dzień specjalny- 11.11. Flaga w domu jest:) Jako, że dni wolnych było niewiele, więc wyjazd zaplanowaliśmy nie za daleki. Pojechaliśmy do Wiednia, a potem na Morawy. Jak zwykle po drodze „zahaczyliśmy” o miejsca, które nie były w planach:).
Jechaliśmy z 5-latkiem, więc trasa chcąc nie chcąc wytyczyła się „dziecinnym” torem:) W Wiedniu np. spędziliśmy pół dnia na terenie letniej rezydencji cesarzy Schonbrunn. Najpierw oniemieliśmy z wrażenia w muzeum dla dzieci. Miejsce marzenie. W pierwszej sali można się przebierać we fraki, suknie, zakładać peruki, robić zdjęcia koniu na biegunach:) Potem jest jeszcze lepiej. Wyobrażacie sobie zjeżdżalnie w pałacowym muzeum? Drewniane klocki porozrzucane po całej komnacie, stół zastawiony porcelaną przy którym można usiąść i udawać, że bierze się udział w wielkim, cesarskim przyjęciu? Bosko! Wszystko można dotknąć, doświadczyć… Bajka.
Oczywiście nie mogło zabraknąć biegania po pałacowym parku i wizyty w zoo:)
To była taka 24h wizyta w Wiedniu. Nic nie szkodzi- cały dzień wystarczył, żeby zrobić coś innego, pochodzić po klimatycznych wiedeńskich uliczkach. Polecam wizytę w Grinzing- dawniej małe miasteczko z winiarskimi tradycjami, teraz nieformalna dzielnica Wiednia, z charakterem:) Warto przyjechać tutaj na wieczorną kolację. My trafiliśmy na polecaną na TripAdvisor i przez poznaną przypadkowo w restauracji gdzie, jedliśmy śniadanie kelnerkę z Polski, knajpkę Grinzinger Brau. Też polecamy, chyba że ktoś nie przepada za psami w restauracji, które przychodzą ze starszymi paniami w sąsiedztwa. Nasz Igi miał tutaj specjalną miejscówkę na cieplutkim piecu kaflowym:)
Dwie noce w Wiedniu i witajcie Morawy, a po drodze cały dzień w… Aqualand Morawy. Nowy, świeżutki, pachnący z basenami termalnymi aqua park:) W samym sercu Moraw. To lubimy najbardziej:)
Perłą Moraw okazało się dla nas Znojmo. Jechaliśmy tam na tzw. przeszpiegi:) Słyszeliście o festiwalu wina w Znojmie, które odbywa się w połowie września? Klucze do grodu przekazane są wtedy królowi, które wraz z swoją świtą rządzi nieprzerwanie przez dwa dni. Oj i są to rządy huczne:) Z tego co już wcześniej wiedzieliśmy noclegi na te dwa dni trzeba rezerwować …. rok wcześnie- czyli po prostu wyjeżdżając z festiwalu:)
Znojmo i okolice są cudne. Kultura uprawy win sięga tutaj XI wieku. Winnice, przepiękne widoki na Stare Miasto, rzekę Dyja, najmniejszy Park Narodowy Podyji, klasztor Louka z podziemnymi winnicami, podziemia, które można zwiedzać z 5-latkiem.
Oprócz trasy turystycznej, w podziemiach są wytyczone 3 trasy Adrenalina. Zanim jednak zdecydujecie się przejść jedną z nich, musicie przejść test 3 bramek:)
Listopad, to nie jest typowy miesiąc na zwiedzanie Znojma. Widać to po ilości turystów, a raczej ich braku:) Dzięki temu mieliśmy możliwość wyboru fajnego miejsca noclegowego. Nasze było bardzo, bardzo klimatyczne. XV wieczny budynek, odrestaurowany, w samym sercu Znojma. Tylko my i duchy przeszłości:) Pokój, który mógłby udawać całe mieszkanie. Wielgachny, oprócz tego śniadanie w koszyku przynoszone pod drzwi pokoju. Takie luksusy tylko w Penzion u Cisare Zikmunta:) Polecamy.
Znojmo położone jest około 10km przy granicy z Austrią. Pojechaliśmy na kolejne przeszpiegi i … trafiliśmy na małe, założone w XIII wieku miasteczko Retz – z przepięknym rynkiem, Ratuszem z wieżą z widokiem, który zachwycił Igora ( wstęp 1 euro). Okazuje się, że rynek też kryje tutaj podziemia, które można zwiedzać:)
Do Znojma i okolic z pewnością wrócimy. Już sobie wyobrażam jak wyglądają winnice w słońcu:)