Wakacje z fochem:)
Każdą z naszych wypraw z Igorem wspominamy z rozrzewnieniem, zachwycamy się, śmiejemy. Rodzicielski mózg, jest chyba inaczej skonstruowany niż „zwykły”. Inny, „normalny” mózg zapamiętałby wyjazd jako jedną wielką porażkę, traumę, tragedię i powód do zaprzestania dalszych, rodzinnych wyjazdów. Inaczej się ma z rodzicielskim mózgiem. On, szczęśliwie wymazuje z twardego dysku dość szybko to co zmęczyło, wkurzyło ( delikatnie mówiąc), zestresowało i doprowadziło do rozpaczy. Foch, kryzys, bunt 2-latka.
Pewnie nie jeden z Was to zna, przeżył, wie o czym mówię. Ten tekst nie jest dla Was- zanudzicie się:) To wszystko przecież brzmi baaardzo znajomo, prawda? No, może będzie Wam łatwiej znieść bunt u Waszego malucha, wiedząc, że nie tylko u Was tak jest:). W sumie, tekst jest „przestrogą” dla wszystkich, którzy planują wyjazd z 2-latkiem. Chcę Wam kochani, mądrzy, dzielni rodzice powiedzieć, że niestety na wyjazdach foch nie zostaje w domu. On jak najbardziej podąża za Wami i odnajduje Was w najdalszych zakątkach świata.
Pocieszające jest to, że łatwiej jest znieść ten bunt, kryzys- jak zwał tak zwał (wiecie o co chodzi) na wyjazdach. Oczywiście, może być frustrujące to, że zamiast rozkoszować się widokiem doliny Douro musicie mieć oczy dookoła głowy i cały czas być gotowi, stać w
blokach startowych.
Ja i tak uważam, że łatwiej jest przeżyć ten okres na wyjeździe. Wolę to, niż m4 i szaro- burą pogodę za oknem. ( Byliśmy akurat w słonecznej Portugalii w październiku) i to tam dopadł nas ten skurczybyk- foch jeden.
Żeby nie było, okazało się, że foch jest również mocno zorientowany na wyjazdy. Nie został w Portugalii, polubił podróże i zaczął jeździć razem z nami.
Pojechał z naszym dwulatkiem do Singapuru. Na szczęście dopadł nas właśnie tam. To miasto jest jednym z najczystszych miejsc na ziemi i leżenie na chodniku nie było dla nas niczym przerażającym:)
Oczywiście, mały, leżący na ziemi cherubinek rozczulał przechodniów, którzy chcieli pomóc biednemu maluszkowi… Z kolei mały cherubinek nie był zainteresowany jakąkolwiek współpracą czy pomocą. Jedyne co na niego „działało” to …lody.
Na dwulatka nie ma mocnych. Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Łatwo powiedzieć, prawda? Trudniej jednak znaleźć tą cierpliwość kiedy samemu jest się zmęczonym i marzy się tylko o chwili spokoju.
Oprócz buntu, w naszym milusińskim cały czas budzi się- tak ważna dla jego rozwoju (tylko czemu do jasnej ciasnej na wyjeździe)- ciekawość świata. Chce wszystkiego dotknąć, wszędzie zajrzeć i oczywiście iść w swoim kierunku. (czytaj- odwrotnym do kierunku, który wybierają rodzice).
Co robić? Próbować „ujarzmić” małego, ukochanego synka. Zainteresować , odwrócić uwagę od focha, zagadać, zaproponować coś „ekstra”.
Foch czasami jest tak zmęczony, że … usypia. Serio. Zdarza się tak, że baterie małego dwulatka wyczerpują. Nie jest to wieczór, kiedy również wy jesteście padnięci i marzycie tylko o skrawku łóżka ( o spaniu na wyjazdach- też powinnam zrobić oddzielny wpis).
Kiedy dopadnie Was zwątpienie, totalne zmęczenie i jedyne o czym będziecie marzyć to, to żeby te „wymarzone” wakacje się już skończyły- spójrzcie na Waszego spoconego, brudnego, ale przecież szczęśliwego, ukochanego maluszka i zatrzymajcie sobie ten obraz… do kolejnego focha:)
Aaaa- czasami nie pozostaje jednak nic innego jak szukanie dobrego terapeuty, albo nauczyciela jogi:)