Czasem słońce czasem deszcz… z przewagą tego drugiego:)
Miała być słoneczna Macedonia w długi, wiosenny, majowy weekend. Niestety, pogoda to jedna z tych rzeczy na które nie mamy wpływu. Czasami padało, z naciskiem na padało:)
Na szczęście, na wiele innych sytuacji podczas naszego majowego wyjazdu mieliśmy wpływ. Na dobre samopoczucie ( pomimo deszczu), na miejsca noclegowe, na wybór tras i miejsc, które chcemy zobaczyć. Na wino też:)
Podróż Berlin- Sofia upłynęła szybko ( to zaleta tras europejskich). Lot krótki i przyjemny. W Sofii po raz pierwszy widzieliśmy jak kradnie się asfalt. Robi wrażenie…
Nasz pierwszy nocleg w Rile ( Hotel Centaur), uspokoił nas i dał nadzieję:) Miejsce klimatyczne, z widokiem na wioskę i góry. Bajka.
Monastyr Rylski- to miejsce jest jednym z najbardziej interesujących obiektów w Bułgarii, jednym z najpiękniejszych i z pewnością jednym z najbardziej znanych. Pokryte freskami ściany głównej cerkwi, jej kopuła, białe mury samego monasteru na tle wspaniałych górskich szczytów wyglądają niemal baśniowo. To największy klasztor w Bułgarii i najświętsze miejsce dla jej mieszkańców.
Nas zauroczył drewniany krzyż Samuiła ( 81X43 cm). Mistrz rzeźbił go przez 12 lat( !) igłą. Niestety, zanim skończył dzieło oślepł…
Bułgaria była tylko krótkim przystankiem na naszej trasie do Macedonii ( a szkoda, bo kraj to ciekawy- już wiemy, że warto tutaj wrócić).
Macedonia jest krajem o wielkości województwa kujawsko- pomorskiego. Właśnie dlatego jest idealna na krótki pobyt ( my w sumie byliśmy tutaj 6 dni). To wystarczająco, żeby poznać ten jakże urokliwy kraj. Kraj dziewiczy, nietknięty masową turystyką, dobrodziejstwami komercyjnej Europy. Krajobrazy Macedonii porównywane są do tych w Szwajcarii.
Tradycyjna kuchnia macedońska odzwierciedla różne wpływy kulinarne, od typowych dla okolic Morza Śródziemnego po te, które pochodzą z Bliskiego Wschodu. Ta mieszanka smaków popijana jest wyśmienitymi winami. Czego chcieć więcej? Dodajmy jeszcze do tej wyliczanki na prawdę „normalnych” ludzi, serdecznych i uśmiechniętych.
Nasza bałkańska podróż w Macedonii zaczęła się ( surprise, surprise) w cudownie usytuowanej winnicy Popova Kula ( w Demir Kapija). Miejsce niezwykłe ze względu na swoje położenie ( na wzgórzu, pośród winnic, z widokiem na góry…ech..). Degustacja, wieczorna balanga ( niestety nie mogę napisać co się działo- reszta grupy nie wybaczyłaby mi tego…) Uwierzcie- miejsce otworzyło nie tylko kubki smakowe, ale również nasze „drugie ja”. Oj działo się, działo. „Popova Party” na długo zostanie pewnie w pamięci nie tylko naszej ( managera winnicy też…)
Jako, że wypad odbywał się pod hasłem „smaki świata” po wizycie w Popovej… odwiedziliśmy kolejną wytwórnię wina. Największą w Macedonii, profesjonalnie zarządzaną z wyśmienitymi winami- Tikveś w Kavadarci ( na wizytę i degustację warto umówić się mailowo wcześniej). Nas oprowadzał manager gości Aleksander- bardzo miły, a na dodatek przystojny (:)) manager.
Kolejny punkt na mapie naszego wyjazdu to Ohrid. Niestety, droga do niego co prawda jest malownicza, ale niestety kręta i wyboista. Drogi w Macedonii są, delikatnie mówiąc, nie najlepsze…
Ohrid to mieszanka bogatej historii, gór, archeologii, wyjątkowego jedzenia i spokoju. Położone jest nad przeogromnym jeziorem Ohrid, które swą wielkością i czasami wzburzonymi falami ( co mieliśmy przyjemność zobaczyć) przypomina raczej morze niż, jezioro. (Mówi się, że Ohrid to wyjątkowe miejsce na romans). Niestety ( ?) nie dane nam było doświadczyć tego ostatniego ( choć chętne osoby były, a jakże:))
Malowniczo usytuowana cerkiew Jana Teologa nad jeziorem Ohrid
Car Samoil- uliczka prowadząca do Jana Teologa. Nasz nocleg ( Villa Jovan też była na tej ulicy)
Podczas pobytu w malowniczym Ohrid, polecam również wizytę w Zatoce Kości, jakieś 10 km od Ohrid. Znajduje się tam zrekonstruowana prehistoryczna osada na wodzie. ( istnieje możliwość nurkowania).
Ohrid, to faktycznie perła Macedonii. to tzw. must see każdej wyprawy na Bałkany.
Nam pozostało do zobaczenia m.in. Skopje z jego wręcz karykaturalnie wielkimi monumentami, smacznym jedzeniem i wyśmienitą baklavą. Popłynęliśmy również łódką po kanionie Matka, w niestety najmniej sprzyjającym momencie ( czyli: zgodnie z tytułem wpisu- czasem deszcz…). Warto było, pomimo tego, że był to 1 maj i połowa ( jak nie więcej mieszkańców Skopje) pojechała też tam na piknik. Miło było popatrzeć jak „lokersi” pomimo niesprzyjającej aury spędzają czas wolny w gronie rodziny i przyjaciół.
Warto- W Skopje pojechaliśmy jeszcze wagonikami liniowymi na szczyt góry Wodno- Krystowar ( około 1066 m) gdzie w 2002 roku został postawiony Krzyż Milenijny. Gdyby nie kolejna aura z tytułu wpisu „czasem deszcz” wypad byłby w 100 % udany:)
Ostatni dzień spędziliśmy w Sofii. Tak na prawdę mieliśmy mało czasu na poznanie charakteru tego miejsca. Również z tego powodu musimy wrócić do Bułgarii:)